Cmentarz

[Leith]

Stary cmentarz ukryty na terenach Leith'a. Zwykle przybłędy chodzące po terenach Żniwiarza omijają to miejsce z daleka, lecz są tacy, którzy ciągną do takich miejsc.

[Leith]

Przyszedł powolnym krokiem na Cmentarz. Przy sobie miał kosę i jedną lilię, którą zerwał po drodze. Chodził między grobami i szukał nagrobku swojego brata. Gdy wreszcie znalazł grób Amosa położył przy nim kwiat i usiadł naprzeciwko jego grobu i przyglądał się mu. Zastanawiało go dlaczego on, został jednym z pierwszych z jego ofiar.

[Zuzm]

Niepewna weszła powolny, bardzo powolnym i ostrożnym krokiem. Nad głową latał jej Delgado uradowany wyjściem na zewnątrz, ale i przerażony gdzie on w ogóle jest? Zuzm spostrzegła Leitha, już chciała pobiec się pochwalić, jednak nie wyglądał na zbyt radosnego.
-Delado -Wyszeptała -Zaczep go -Stworek kiwną główką i podleciał do chłopaka. Łapką delikatnie go pchną w bok i odleciał do pani

[Leith]

Poczuł, że ktoś go dotkną lub coś w tym stylu. Oderwał się od patrzenia w nagrobek i odwrócił się. Zauważył Zu i jakieś zwierzątko.
- Cześć - powiedział i lekko się zgarbił.

[Zuzm]

-Hej... Co tak się smucisz? Ja tu przyszłam pochwalić się Delgado, a ty rozpaczasz -Podeszłą bliżej -Czyj to grób?

[Leith]

- Ładne stworzonko - westchnął i znów spojrzał na grób.
- Mojego brata, Amosa - odpowiedział.

[Zuzm]

-Twojego brata? To ty masz brata? Ja nigdy nie miałam nawet doszywanej rodziny... A no tak, przykro mi. -Położyła mu rękę na ramieniu, a na drugim zahaczył się Delgado

[Leith]

- Tak mam, a raczej miałem - było mu smutno, że nie żyje. Zawsze mu go brakowało w najgorszych sytuacjach, ale cóż.. Skoro było pisane mu zginąć to nie ma się nad czym użalać.

[Zuzm]

-A, no mam pytanie, ale nie wiem czy to dobra chwila... Mogę je zadać -Delgado otarł się łebkiem o jego twarz

[Leith]

- Słucham? - lekko się uśmiechnął i pogłaskał Delgado po głowie.

[Zuzm]

-Czy ty, też zabijasz stworzenia, które nie są ludźmi? Czy musiałeś zabić moje całe stado?

[Leith]

Dobrze pamiętał każdą swą ofiarę, którą zabił.
- P-Przepraszam.. - westchnął ciężko - niestety, nie ja decyduję kto ma zginąć.. To już wola Boga.

[Zuzm]

-No rozumiem, I tak to widziałam, chciałam tyle wiedzieć... A, a czy ci ludzie którzy strzelali, czy nie żyją?

[Leith]

- Tak. Pakowali się jeszcze w jakieś układy z innymi i w kilka bójek - odpowiedział.

[Zuzm]

Przytuliła się mocniej, choć w głębi rżała z radości jak koń, do jabłka.
-Co najmniej tyle... A czy ich bolało? Czy jęczeli z bólu?