Febristh
Tereny Mieszańców => Stare Miasto => Tereny Leith'a => Wątek zaczęty przez: Leith w Lipiec 28, 2014, 16:31:43
-
(http://cache.desktopnexus.com/thumbnails/928516-bigthumbnail.jpg)
Jedno z miejsc widokowych.
-
Weszłam, stanęłam przy barierce i próbowałam coś zobaczyć, ciemniej u niego niż normalnie
-
Wszedł za nią. Podszedł od do Zuzm i schował nos w jej długich włosach.
-
Owinęła swoje ręce wokół niego i delikatnie się zabujała.
-Nawet nie wiedziałam, że tak blisko są jacyś Powiernicy. A czy ciebie boli przemiana?
-
- Nie - odparł. Przytulił do siebie Zu.
-
-Szczęściarz... Mnie boli i w jedną, i w drugą. A nagrodą jest nieśmiertelność... Tylko szkoda, że byłaby w samotności... Pokochać zwykłe stworzenie i patrzeć jak umiera, i kolejne i tak dalej. Ja bym oszalała. Dlatego odcinam się od świata. A ty dlaczego się odciąłeś skoro panujesz nad sobą?
-
Zamyślił się. Nie wiedział co odpowiedzieć.
- Boli mnie jak patrzę na niewinne istoty, które muszą zginąć z mojej ręki.. - westchnął ciężko.
-
-Czyli ty zaprowadzasz porządek zabijając tych złych, ja jestem od dobrej gatki... -Podniosła głowę i spojrzała na niego -Tak bym chciała... -Wyrwało jej się
-
- Niestety.. Nie tylko złych muszę zabijać. Ci, którzy mają bliską śmierć również giną z mojej ręki - mruknął po czym dodał - tak, można powiedzieć, że jesteś z tej dobrej gatki.
-
-No tak... - Stanęła na palcach, aby być na jego wysokości i mocno go przycisnęła do siebie
-
Znów nadarzyła się okazja i znów Leith pocałował Zu, tylko tym razem z języczkiem. Sam nie wiedział czemu korzystał z takich okazji.
-
(Siła wyższa) Jęknęła zdziwiona, z trudem się powstrzymywała. Jeszcze trochę i naprawdę będzie musiała skoczyć
-
Przestał, gdyż zauważył, że Zu tego nie chce. Spojrzał tylko na nią zrezygnowanym wzrokiem i się oblizał.
-
Zachichotała.
-Będę się starać wytrzymać jak najdłużej, no przepraszam. Jakoś strasznie cie korci, jak na boga śmierci.
-
- No, tak jestem Bogiem Śmierci, ale czy to źle, że chcę zobaczyć swoją ukochaną taką niewinną i nagą? - skrzywił głowę.
-
-Nie zobaczyłbyś za dużo. Praktycznie tylko skórę i trochę mięśni... Nie to, że od tak mogę się pokazać! I już trochę za puźno na niewinność, tyle ludzi już zostało spopielonych -Rozmarzyła się
-
- Rozumiem.. Każdą dziewicę, trzeba tak udobruchać? - zachichotał i pocałował Zu w szyję.
-
Zaśmiała się
-Niektóre łatwiej inne trudniej (czekaj chwilę...)
-
Pomyślał przez chwilę.
- Mogę być brutalny, robić różne dziwne rzeczy ale też mogę być taki jaki jestem do teraz - znów pocałował Zu w szyję.
-
-To dość pomocne... mi łatwo nie przychodzą zmiany -Uśmiechnęła się
-
- Serio? - skrzywił się po czym pocałował ją w czoło.
- Szkoda, że nie możesz władać swą drugą częścią tak jak ja.. - westchnął.
-
-Rzadko nią jestem, zazwyczaj człowiekopodobna. Większość złych przeżyć, były związane ze smokiem... -Spojrzała mu w oczy
-
Podtrzymał jej brodę i pocałował ją. Bardzo to lubi. Gdy przestał pogłaskał ją po policzku i uśmiechnął się lekko.
-
Uśmiech sam wypełzł jej na twarz. Przycisnęła się do niego, czując gdzieś w głębi gorąc. Takie nie znane uczucie. To ciepło przeszywające ciało. A przecież ona tak lubi ciepło.
-
Przytulił się do niej i schował nos w jej włosach.
- Nie jesteś zmęczona? - spytał.
-
-Ja nie śpię, raz zasnęłam, jak się upiłam, ale naturalnie to nie śpię. -Zaśmiała się -To jest przydatna umiejętność
-
- Ooo.. A mówiłaś, że nie pijesz - zachichotał.
- Muszę odnieść jedną książkę do biblioteki wiesz? Na dziś miałem oddać i znów bym zapomniał - mruknął.
-
-Tylko raz piłam... wtedy. Możemy razem polecieć do miasta, ja do baru ty do biblioteki? Co sądzisz?
-
- okey.. - uśmiechnął się i poszedł po książkę, którą wypożyczył.
-
-Tylko wiesz... polecieć, na skrzydłach. Tych moich. Dawno nie latałam, może nie spadnę
-
-Słyszysz?! -Krzyknęła -Ej... No, ja chce lecieć, a samej to ciężko się zamienić
-
Wrócił na balkon z książką.
- Ja się mogę przejść, a jak chcesz lecieć to leć - uśmiechnął się po czym dodał - nie wiedziałem, że jestem Ci potrzebny do zmiany. Hyhyhy..
-
-Nie jesteś niezbędny, tylko dobrze by było jakbyś pomógł, bo samemu trochę ciężko
-
- Jak mógłbym Ci pomóc? - zachichotał i objął ją w pasie.
-
-Tak mógłbyś... Tylko dobrze by było jakbyś wiedział kiedy przestać, żeby nie skończyło się na całowaniu smoka - Objęła go
-
- Nie przeszkadza mi to - uśmiechnął się i pocałował Zu w głowę.
-
Uśmiechnęła się, stanęła na palcach i pocałowała.. No już lepiej
-
Pocałował ją w szyję i przytulił się do niej.
-
Mruknęła coś do siebie, położyła ręce na szyi i spojżała na niego
Już tańszych chwytów wymyślić nie mogłaś
-
Nie przejął się tym, że coś mruknęła do siebie i polizał ją po szyi.
-
Przeszył ją dreszcz, już nie wiedziała co zrobić. Ale niedługo powinno się udać...
-
Lekko ugryzł ją w ucho. Za drugim razem przypadkiem ugryzł trochę mocniej ale niezbyt się tym przejął.
-
O Boże ile czułość... Spojrzała na niego i przyłożyła swoje usta do jego
-
Pocałował ją. Nie tak jak wcześniej tylko znów z języczkiem. Przytulił się do niej bardziej. Wydawała się taka spokojna, a jednak jej serduszko szybciej biło niż normalnie.
-
Wyrwała się i skoczyła z balkonu. Na początku nic się nie działo, później rosła i pokrywała się łuskami, prosto przed ziemią rozłożyła skrzydła i nogami odbiła się od ziemi. Poszybowała i zaczęła zataczać kręgi wokół dach. Tak, była baaardzo dużym smokiem
-
,,Znowu w takim momencie?'' pomyślał. Spojrzał na wielką smoczycę. Nie była jakaś tam mała pospolita lecz ogromna.
-
Zwolniła i zatrzymała się przed balkonem, nachyliła głowę a oczy spojrzały na niego wyczekująco. Starała się jak najmniej machać skrzydłami aby nie zniszczyć domu który chrzęścił przy każdym uderzeniu.
-
- Leć, ja się przejdę. Poza tym mam mały lęk wysokości - uśmiechnął się i pogłaskał smoczycę.
-
Książkę ma w ręce.. a to spoko. Nachyliła się, i odchyliła do tyłu, przy okazji łapiąc Leith w łapy, Książkę - którą wyżucił w powietrze -Złapała w paszcze i delikatnie umieściła między kłami. Teraz razem lecieli w stronę miasta
-
Przeraził się, gdy złapała go w łapy. Trzymał się mocno łap i wrzeszczał z przerażenia (ale z niego Żniwiarz).
- Cofam to, nie mam małego lęku wysokości tylko ogromny! - wykrzyczał z przerażenia.
-
Uśmiechnęła się i mało nie upuściła książki, ni wiem czy byłby zadowolony z nurkowania po czasopismo. (Wylecieli)