Febristh
Tereny Mieszańców => Stare Miasto => Tereny Leith'a => Wątek zaczęty przez: Leith w Lipiec 28, 2014, 16:05:52
-
(http://images7.alphacoders.com/509/509080.jpg)
Ogromna stara wieża w której mieszka Żniwiarz.
-
Wszedł na schody i spojrzał w górę czy nic nie odpadło. Na szczęście nie.
-
Weszła za nim, nie czuła się tu najpewniej ale on zapewnił, że jest bezpiecznie... Powolnie szła za nim.
-
Zauważył, że Zuzm się jakby obawiała tej wieży. Podszedł do niej i wziął na ręce. Nie była ciężka. Leith trzymając dziewczynę wchodził po schodach coraz wyżej.
-
Na początku przerażona wspólnym upadkiem, po chwili się uspokoiła, wtuliła w niego i objęła.
-
Spokojnym krokiem wszedł na szczyt wieży.
-
-Trochę to straszne, -uśmiechnęła się do siebie. Oderwała głowę od jego piersi i rozejrzała się dookoła. Widok mroczny, ale mimo wszystko piękny, znowu spojrzała na niego i jeszcze bardziej się rozpromieniła -Może ja już zejdę?
-
- Hmm.. - zamyślił się - nie - odparł i zabrał ją do środka.
-
Znowu się w niego wtuliła i uśmiechnęła, czekając, na to co nadejdzie.
-
Pocałował ją w szyję i pogłaskał ją po głowie.
-
Cicho się zaśmiała, nie potrzebowała nic więcej do szczęścia, nowy bar i On. Niewolno jej jednak dać się ponieść emocjom, dobrze wie, że nad nimi nie panuje, że nie panuje nad sobą. A co jak wyrządzi mu krzywdę?
-
Głaskał tak ją trochę i myślał, aż w końcu pocałował dziewczynę w głowę.
-
Delikatnie uniosła głowę, spojrzała na niego i oparła swoją głowę o jego. Ręce delikatnie podkuliła.
-
Mruknął coś pod nosem i położył ją na sofie. Będąc nad nią jakoś czuł się lepiej. Lekko ugryzł jej ucho.
-
Jęknęła
I teraz już nie ma jak wyjść... Oby w porę nie przesadził, już nie ma jak się obronić
-
Gdy przestał gryźć jej ucho pocałował ją w usta.
-
Poczuła jego usta na swoich, ciepło od niego wypełniło jej własne ciało, serce przyśpieszyło, wszystkie zmysły wyostrzyły się.
Nie,nie, tylko nie to, nie teraz... -straciła kontrolę nad umysłem. Delikatnie go odepchnęła i stanęła na środku pokoju. Pochyliła się z trudem powstrzymując się od splunięcia krwią. Dotknęła się po karku - już czuła łuski wzdłuż kręgosłupa
-Prze... przepraszam... nie mogę. To nie twoja wina... -Wyjąkała i wytarła oczy rękawem
-
Spojrzał łagodnym wzrokiem na dziewczynę.
- Hey.. Nic się nie stało naprawdę. - uśmiechnął się lekko. Rozumiał to i owo.
- Ty też jesteś Powiernikiem, prawda? - spytał.
-
-Taa, to wcale nie jest tak łatwe jak opowiadają... ta przemiana wcale nie jest delikatna. Chyba, że powiernicy to ci co nad tym panowali, a reszta która bezwiednie się zmienia to stworzenia zawładnięte przez demony -Cicho się zaśmiała -Jeżeli dalej to ma tak wyglądać to ani mi się śni, dalej tak żyć
-
- No to jestem jednym z tych co tym władają.. - westchnął i podszedł do niej.
- A kim jesteś jak się przemieniasz? - przekrzywił głowę.
-
-Jeszcze trochę i sam się przekonasz... -Cicho się zaśmiała -Tylko powrót jest jeszcze gorszy.
-Smok, wielkie czarne budle -Dodała po chwili namysłu
-
- Rozumiem - odrzekł.
- Wiesz, niezbyt byłbym zadowolony mieć ogromną smoczycę w domu, więc może wyjdziemy na balkon? - uśmiechnął się.
-
Zaśmiałam się
- Ta, zawsze mogę odlecieć, jak się nie zmieszczę -Stanęła i poszła w stronę balkonu (wyszła)
-
Poszedł za Zuzm na balkon.
-
Powolnie wleciała, na plecach miała Leith z chorobą lotniczą, delikatnie zataczali okręgi wokół dachu, czekając czy Leith postanowi coś poweidzieć
-
Spojrzał na ziemię z niechęcią. Zauważył swoją wieżę.
- Czemu mnie tutaj przywiozłaś? - spytał zmęczonym głosem, którego nie znosił, gdyż wydawał się mu zbyt 'słodki'.
-
I jak to teraz powiedzieć, dopóki nie jestem wnerwiona i dopóki nie postawowię powiedzieć komuś, że chce go zabić, to nie wyduszę ani słowa... Może sam się domyśli, może chociaż umie wyczuć, że musi iść spać. Miejmy nadzieję
-
- Postawisz mnie na ziemię..? - spytał tym swoim znienawidzonym głosem i pogłaskał smoczyce.
-
Delikatnie wylądowała, Uchyliła głowę i pokornie czekała aż Leith zejdzie
-
Zeskoczył na ziemię trzymając książki. Spojrzał na smoczyce i pogłaskał ją po nosie.
- A może Tobie też od czasu do czasu przydałby się odpoczynek? - spojrzał na nią ciepłym spojrzeniem.
-
Przymrużyła oczy, uniosła łeb i zaprzeczyła... To on ma tysiąc coś lat, ma prawo do odpoczynku ,ale 19, to nie ten wiek. Pchnęła go nosem w stronę schodów. Jeszcze zaczeka, aż będzie pewna, że nie oszukuje i poszedł spać
-
Spojrzał na nią błagającym wzrokiem.
- No wiesz Ty co.. - oburzył się. Nie sądził, że nie będzie chciała iść z nim.
-
Cofnęła głowę i syknęła, później spojrzała na dzikie wzgórza na horyzoncie i coś mruknęła. Po chwili znowu pchnęła go nosem do przodu
-
Skrzywił się.
- Coś Ty teraz taka agresywna? - spytał.
- A poza tym, to, że mam 1488 lat to nie znaczy, że jestem aż taki stary i muszę tak często odpoczywać! Widziałem starszych ode mnie Powierników - westchnął i pogłaskał jeszcze raz smoczyce po nosie.
-
Mruknęła i spojżała na balkon u jego wierzy, później na niego i schody i tak jeszcze kilka razy. Jeszcze machnęła skrzydłami.
-
- No ale kochanie.. - powiedział smutnym głosem - jak możesz mnie odrzucać?
-
Przetarł oczy.
- No dobrze tym razem.. A za razem kolejnym razem wygrałaś - mruknął i ruszył smutnym krokiem w stronę schodów. Gdy już był na samej górze spojrzał ostatni raz na Zu i wszedł do środka wieży.
-
Kiedy wszedł na górę, odleciała zadowolona, prosto w stroną pola wulkanicznego (wyszła)